W biegach ulicznych można startować dla rywalizacji, bicia rekordów życiowych, wygrania nagród, pokonania własnych słabości lub zwyczajnie treningowo i dla zabawy 😉 Ze względu na okres powrotu do formy ja dziś wybrałam tę ostatnią opcję i postanowiłam z biegu urządzić "imprezę" 😉 Organizacja biegów ulicznych jest na tyle dobra, że można pozwolić sobie na nieco szaleństwa na trasie bez przeszkadzania innym biegaczom, o ile ustawią się o oni w odpowiedniej strefie czasowej.
Nie czas był dzisiaj wyznacznikiem biegu. Miałam przyjemność biec w towarzystwie wulkanu energii- Krzysia Bajlando, który biegł jako ratownik medyczny, a ja stałam się jego pomocnikiem 🙂 Dziś naszym priorytetem była pomoc słabnącym biegaczom. Na szczęście nie trafiliśmy na nikogo, komu podwinęłaby się noga i w radosnej atmosferze mogliśmy dobiec aż do mety.
TRASA
Mój udział w tym biegu był dość przypadkowy, dlatego nie miałam nawet chwili, by zapoznać się z trasą. Start znajdował się obok Stadionu Legii, a bieg prowadził przez główne ulice Mokotowa oraz centrum. Meta tego 10 kilometrowego biegu miała miejsce niedaleko startu. Sama trasa była dość ciekawa ze względu na długi podbieg ok. 4 kilometra oraz możliwość przebiegnięcia przez samo centrum Warszawy- Rondo Dmowskiego. Z punktu widzenia kierowców jestem w stanie zrozumieć irytację, ponieważ sama uważam że ścisłe centrum miasta nie jest dobrym miejscem do zakłócania ruchu ulicznego, jednak nie mnie to oceniać 😉 Zwiedziliśmy dziś jedne z ładniejszych ulic Warszawy, co zdecydowanie ponosiło walory biegu.
KIBICE
W większości sytuacji używa się określenia, że liczy się nie ilość, a jakość. Dokładnie taka sytuacja miała miejsce dziś na trasie biegu jeśli chodzi o kibiców. Nasza mentalność znacząco odbiega od mentalności sąsiadów zza granicy, gdzie biegi uliczne stanowią święto dla całego miasta. W naszym przypadku sytuacja jest dokładnie odwrotna zwłaszcza jeśli mowa o kierowcach 😉 Na szczęście jeśli ktoś decyduje się kibicować tłumom biegaczy, robi to najlepiej na świecie! To właśnie kibice byli dziś siłą napędową do pokonania 10 kilometrowej trasy. Niezwykle cieszył widok rodzin z dziećmi, starszych osób, a nawet obcokrajowców którzy kibicowali trzymając w ręku swoje flagi 🙂 Na uwagę zasługują także punkty kibicowania 😀 Wraz z moim towarzyszem biegu "zwiedziliśmy" je wszystkie 😛
Na trasie biegu pojawił się także Filip Hajzer z kamerą, a przy odrobinie szczęścia pojawimy się jutro w Dzień Dobry TVN 😛
MIŁOŚĆ DO BIEGÓW ULICZNYCH
Moja przygoda z bieganiem w zorganizowanych biegach zaczęła się dopiero w lutym tego roku, a moim pierwszym startem był Runmageddon Rekrut (wcześniej nie brałam nawet pod uwagę, że będę w stanie przebiec więcej niż 10 km!). Od tamtej pory zakochałam się w tej wspaniałej atmosferze, przesympatycznych biegaczach i kibicach nie wspominając o ogromnej satysfakcji z osiągniętego dystansu. W ciągu niespełna roku pokonałam dwa Runmageddony, dwa Spartan Race, półmaraton, trzy biegi na 10 kilometrów oraz bieg po schodach. Jestem żywym dowodem, że ta adrenalina wciąga 🙂 Pomimo, że nigdy nie będę biegać na czas i wspaniałe wyniki, biegi uliczne będą zawsze wpisane w mój harmonogram.
Mogę z całego serca polecić każdemu wzięcie udziału chociaż w jednym z biegów ulicami miasta! Takich wspomnień nie pozostawi Was żadno inne wydarzenie.
Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy i cała zabawa skończyła się wraz z linią mety. Na końcu trasy czekały na nas piękne medale i mnóstwo znajomych. Na końcu chciałabym bardzo podziękować Ani za możliwość wzięcia udziału w tym biegu, który zapamiętam jako najbardziej szalony trening w moim życiu 😀
Zajebista relacja 😀 A ja nie pokibicowałam.. Jakoś tak wyszło. Ale trening zrobiony! 😀
Byś pobiegała trochę z nami 😀