Jak schudnąć 20 kg bez diet i restrykcji? To pytanie, które zadaje sobie wiele osób, borykających się z efektem jojo i problemami z wagą. Niestety żyjemy w kulturze diet, czego pokłosiem jest to, że kiedy ktoś chce schudnąć, nie zaczyna od analizy swoich nawyków, ale od pytania "na jaką dietę mam przejść żeby schudnąć?".
I to mnie bardzo smuci. Bo nadmiarowe kilogramy są często efektem tego, że jesteśmy daleko od siebie i swoich potrzeb. A chcąc je zrzucić, jeszcze bardziej się od siebie oddalamy dopasowując się do diety, a nie dietę do siebie. Jakiś czas temu dodałam się do kilku dietetycznych grup na Facebooku, żeby wyjść z mojej “psychodietetycznej bańki”. Przeraziło mnie, ile osób pisze o postach, niskokalorycznych dietach, suplementach na odchudzanie. Przedstawia się te metody nie tylko jako skuteczne, ale i bezpieczne odpowiedzi na pytanie "jak schudnąć 20 kg?". Prawda bywa jednak diametralnie inna. Dlatego oddaję głos osobom, które przeszły wiele prób odchudzania, mają za sobą lata restrykcji i diet, ale postanowiły zaufać psychologii i psychodietetyce i mi. W nowym cyklu na moim blogu opowiedzą o tym, jak zmienia się życie, gdy zaczynamy się odżywiać i działać w zgodzie ze sobą. Moim pierwszym gościem jest Agata Sambor, uczestniczka Kursu Skutecznego Odchudzania.Magda: Dziękuję, że zdecydowałaś się podzielić swoją historią, szczególnie, że jak mi mówiłaś, nigdy wcześniej tego nie robiłaś. Opowiedz proszę kilka słów o sobie.
Agata: To ja dziękuję za zaproszenie. Mieszkam teraz w Holandii, pracuję jako logistyk w firmie zajmującej się technologią. Jestem ciekawa świata, lubię odkrywać nowe rzeczy, uwielbiam podróże, zwiedzanie nowych miejsc, próbowanie nieznanych smaków. Staram się celebrować każdą chwilę. Długo nie wiedziałam, że jestem wysoko wrażliwa. Skrywam to pod osłoną twardzielki. Stawiam na rozwój osobisty, dążę do bycia lepszą wersją siebie każdego dnia. Mam 27 lat, 173 cm wzrostu i teraz ważę 72 kg. Kiedyś 95 kg.
M: Mam wrażenie, że wiele osób oglądających takie metamorfozy, jak Twoja (schudłaś 20 kg, co jest niewyobrażalne) myśli sobie “ona tak może, ale ja nie” albo “ta to miała szczęście”. Jak to wyglądało u Ciebie tak naprawdę?
A: Od zawsze byłam większa i wyższa od rówieśników, ale nie miałam nadwagi. W dzieciństwie usłyszałam wiele przykrych słów na temat mojego wyglądu, bardzo przejmowałam się opiniami innych. W liceum zmieniłam otoczenie, stałam się pełna optymizmu. Później wyjechałam do college’u do Anglii, gdzie byłam super aktywna. Grałam w lacrosse, chodziłam na siłownię. Prowadziłam intensywny styl życia, aż do momentu, gdy doznałam kontuzji stopy. Tutaj zaczęły się problemy, bo przez 1,5 roku nikt nie potrafił tego naprawić, a ja jadłam tyle, jak kiedy trenowałam.
Nikt nie wyjaśnił mi, że mniejsza aktywność fizyczna, to i mniejsze zapotrzebowanie kaloryczne. Nie rozumiem, dlaczego nie uczy się o żywieniu w szkole w sposób praktyczny. Moja waga szybko szła w górę. Po operacji przez kilkanaście miesięcy nie mogłam uprawiać aktywności fizycznej. Byłam wtedy we Francji na stażu, prowadziłam biesiadny tryb życia. Nie zastanawiałam się nad tym, ile jem i niedługo ważyłam 95 kg. Kiedy wróciłam do domu, nie zmieściłam się w żadne spodnie.
M: Czy wtedy pojawił się moment refleksji? Jak się czułaś?
A: Zawsze byłam niezadowolona z mojego wyglądu, ale po powrocie z Francji, kiedy przyszła jesień i miałam założyć stare spodnie, to przyszła myśl, że nie jest dobrze. Postanowiłam coś z tym zrobić, zawzięłam się, włączyłam aktywność fizyczną i schudłam 10 kg. Ważyłam więc 85 kg, ale nadal nie byłam zadowolona. Internet jest pełen okropnych treści, że prawdziwa kobieta, to waży 80 kg. Bardzo się tym przejmowałam.
Moją motywacją było to, aby dobrze wyglądać i wreszcie nie być gruba. W 2015 roku poszłam po pomoc do sieci bardzo popularnych gabinetów dietetycznych. Wyszłam stamtąd z listą produktów zakazanych, polecanych i fiolkami suplementów. W 1,5 miesiąca schudłam 10 kg. Ważyłam wtedy 75 kg i myślałam sobie: “Super, jakie to było łatwe. Jak to możliwe, że nadal są ludzie z otyłością, kiedy odchudzanie jest takie proste?”. I wtedy wszystko się posypało.
M: Dieta, na której byłaś nie opierała się na budowaniu nawyków tylko rozpisce? Nie stworzyliście planu B, C, D?
A: Nie. Nikt mi nie mówił, dlaczego coś mam jeść, a czegoś innego nie. Dostałam tylko rozpiskę i nakaz żeby się jej trzymać i tak robiłam, bo wierzyłam, że skoro tak mi mówią, to znają się na rzeczy i mi pomogą. A tak naprawdę uzależniali mnie od siebie - dopóki tam chodziłam, to miałam efekty, ale nie uczyłam się, jak radzić sobie samodzielnie. Dlatego, kiedy życie mojej bliskiej osoby było zagrożone, a ja musiałam się nią zająć, do tego studiując, ucząc się do sesji i pracując, to dieta zeszła na dalszy plan. Przez pół roku przytyłam 15 kg, nie miałam podstaw wiedzy, żeby dobrze się odżywiać i ważyłam znowu prawie 90 kg. To ciągnęło się za mną 3 lata. Chudłam 10 kg, a potem przybierałam 10 kg.
M: Jaki to był czas w Twoim życiu?
A: Studiowałam wtedy dwa kierunki, pracowałam na pół etatu, pomagałam przy organizacji konferencji. Nie miałam czasu dla siebie, nigdy nie było mnie w domu, jadłam w biegu, na szybko, cokolwiek było pod ręką. Było mi już naprawdę bardzo ciężko, źle się czułam z tym wszystkim i z tym, jak wyglądałam. Te wszystkie wydarzenia nie były przyczyną mojej nadwagi - wiem, że to ja sięgałam po nadmiar kalorii, ja je jadłam i nikt mnie do tego nie zmuszał. Ale te wszystkie rzeczy wpłynęły na to, że w taki sposób odreagowywałam złe planowanie, brak odpoczynku, brak dobrych nawyków, niedobór snu, robienie rzeczy bez pełnej świadomości.
M: Niestety wielu z nas aż za dobrze zna życie na autopilocie. Kiedy pojawiła się myśl, by spróbować coś zmienić po raz kolejny?
A: Napisałam do Ciebie w lipcu 2019. Pamiętam, że posłuchałam Twojej rozmowy z Owsianą o odchudzaniu i pomyślałam, że jesteś kobietą od zadań specjalnych, a ja definitywnie potrzebuję pomocy. Czułam, że to nie jest normalne, żeby przez 5 lat chudnąć 10 kg i tyć 10 kg rocznie. Pamiętam, że napisałam do Ciebie, że chcę schudnąć 20 kg i że mam na to 4 miesiące. Skończyłam wtedy staż i postanowilam skupić się na pisaniu magisterki. Wydawało mi się, że będę mieć też przestrzeń na odchudzanie. Z perspektywy czasu wiem, że to nie był dobry czas na odchudzanie - stres, przeprowadzka, obrona, kuchnia mamy, czyli pyszności niezbyt sprzyjające diecie.
M: Ty przede wszystkim byłaś zmęczona. Wtedy jeszcze nie widziałaś, że dopiero wyszłaś z kołowrotka diet i obowiązków i potrzebny Ci był odpoczynek, a nie kolejne obowiązki i odchudzanie.
A: Wydawało mi się, że jak skończyłam studia, to wreszcie będę miała czas na dietę. Założyłam Instagrama, żeby monitorować, ile tak naprawdę jem. Ty ułożyłaś mi jadłospis, ale nie dałaś mi żadnej listy “tego jedz, a tego nie jedz”.
M: Wyposażyłam Cię w podstawę produktów, z której mogłaś sama układać posiłki. Chodziło o to, żebyś nie była uzależniona od konkretnych potraw, tylko żebyś sama wiedziała, co, jak i dlaczego w Twojej diecie się znajduje. Właśnie dzięki temu buduje się poczucie sprawczości i kontrolę nad procesem jedzenia.
A: Dokładnie, dlatego sama decydowałam czy jem 4, czy 5 posiłków dziennie. Zapytałaś mnie, co lubię i powiedziałam Ci, że musi być moja ulubiona owsianka, więc była “Specjalna owsianka Agaty”. Postawiłam też na naukę - byłam na Twoim szkoleniu z psychodietetyki, uzupełniałam Workbooka. Najbardziej spodobał mi się test kamery. Często, jak wracałam z pracy i stawałam przed lustrem, to myślałam sobie: “O Boże, jak ja wyglądam, ten brzuch, masakra”. A co nagrałaby kamera? “Młoda kobieta stoi przed lustrem” i tyle, żadnych przemyśleń, krytyki.
Z Twojego kursu nauczyłam się też rytuału jedzenia batona. To było dla mnie szokujące, że mogę zjeść batonika i czuć, że jest mi zbyt słodko - kiedyś potrafiłam zjeść 3 batony pod rząd i nic. Później był Kurs Skutecznego Odchudzania, który pomógł mi naprawdę wreszcie wziąć się za to żywienie, ale też za ogarnianie życia. Te informacje padły na podatny grunt, ale w międzyczasie znowu była przeprowadzka, praca, stres, nowe obowiązki. Dopiero jak byłam na swoim, to zaczęłam się ogarniać. To już był marzec 2020.
M: Bardzo Cię podziwiałam w tamtym okresie za wiarę w to, że jak pozamykasz pewne sprawy, zrobisz przestrzeń w swoim życiu, to zmiany przyjdą. Zaczęłaś wykorzystywać wszystko, czego się nauczyłaś i w Twoim życiu zadziały się cuda. Chciałam to podkreślić, ponieważ czasami zdobywamy wiedzę, stajemy się bardziej świadomi, ale tych efektów nie ma, bo brakuje miejsca na odchudzanie. Życie staje na drodze. Odchudzanie nie jest odcięte od reszty naszego życia. Jeśli wiele spraw jest zagmatwanych, bardzo dużo rzeczy wymaga naszej energii, to zabraknie jej na odchudzanie. Dlatego najpierw trzeba stworzyć przestrzeń na zmiany, aby one mogły się zadziać - Ty jesteś tego bardzo dobrym przykładem.
A: Kiedy posłuchałam Twoich treści, zdobyłam tę wiedzę, to przestało chodzić o to, żeby zmienić mój wygląd zewnętrzny. Nie cisnęłam, żeby schudnąć 20 kg, tylko żeby być zdrowa, zadbać o siebie, o swoje odżywianie. Zrozumiałam, że motywacja zewnętrzna zaprowadzi mnie donikąd, bo nigdy nie będę się podobać wszystkim. Dlatego lepiej wprowadzać zmiany dla siebie, a nie próbować dogodzić innym. Postanowiłam lepiej poznać samą siebie, dowiedzieć się, kim jestem, czego chcę i czego potrzebuje moje ciało, które tyle przeszło przez te wszystkie lata.
Zaczęłam otaczać się dobrymi treściami, inspirowałam się podcastami, książkami, treściami w social mediach. Pracowałam nad nawykami, myślałam o tym, jakie rzeczy chciałabym robić każdego dnia. Doszłam do tego, że chcę pić 2 litry wody dziennie, chodzić 10 tys. kroków i relaksować się. To było dla mnie coś przełomowego, wpisać relaks na swoją listę priorytetów. Ułożyłam sobie wtedy szczegółowy plan dnia, który oczywiście się zmieniał, ale zaczęłam tworzyć takie życie, jakie chciałam. Nie chodziło tylko o jedzenie. Wzięłam sobie do serca Twoje słowa: “żeby coś się zmieniło, trzeba coś zmienić”. Ułożyłam przepis na dbanie o siebie, a nie na odchudzanie.
M: Niesamowite, jak nauczyłaś się odczytywać sygnały płynące z Twojego ciała, aby dawać sobie to, czego potrzebujesz. Doskonale widać, że zdrowie i dobre samopoczucie stały się dla Ciebie ważniejsze niż cele sylwetkowe i wygląd. Pokazujesz, że dbając o swoje ciało, dając sobie wartościowe pożywienie i ruch, gubimy kilogramy.
A: Kiedy wysłuchałam się w siebie, to wiele moich zachowań nabrało sensu. Długo nie wiedziałam o tym, że jem emocjonalnie, zajadam stres. Musiałam nauczyć się inaczej radzić sobie z emocjami i porzucić mój pracoholizm. Stworzyłam przestrzeń na odpoczynek, jogę, medytację, spacery. Nie muszę się zajeżdżać, słucham siebie, odnalazłam równowagę i to zmieniło u mnie wszystko. Wcześniej nie wierzyłam w siebie, źle się traktowałam. Zaczęłam od skupienia się na swoim zdrowiu, a utrata wagi stała się “efektem ubocznym”.
M: Czy liczysz kalorie?
A: Nie.
M: Jak to możliwe, że nie liczysz, a chudniesz?
A: Przede wszystkim mam świadomość, że jem. Skupiam się na procesie, drodze, którą pokonuję, a nie na tym, żeby schudnąć. Mam już dużą wiedzę dietetyczną, więc orientuję się, ile coś może mieć kalorii. Poza tym nauczyłam się oceniać, ile objętościowo chcę zjeść, jakiej ilości jedzenia potrzebuję. Rano jem owsiankę, ale już nie liczę, ile jej wsypuję. I co może niektórych zdziwi, codziennie jem czekoladę, 90% kakao. Daje mi magnez, ale też takie poczucie, że codziennie mogę sobie pozwolić na coś słodkiego. W posiłkach ważne jest dla mnie to, że gotuję w kuchni, ale jem przy stole.
Nie stosuję zasady małego talerza, cenię ładną prezentację dań, jestem estetką. Jem głównie bezmięsnie. Do obiadu stawiam przed sobą ciasteczko i wtedy widzę, ile mam na talerzu i że czeka na mnie słodycz na deser. Często zdarza się jednak, że go nie zjadam, bo już jestem najedzona posiłkiem. Później jem kolację, najbardziej sycącą, bo taki mam tryb życia.
M: Czyli kluczem jest świadomość, że możesz, że to ciastko nie będzie zabronione, bo od jutra dieta. To odjęcie sobie stresu, że czegoś "nie będzie można" bardzo odciąża psychiczne, nie uważasz?
A: Tak, szczególnie, że to my sami narzucamy sobie restrykcje. A potem przy pierwszej okazji hamulce puszczają i pojawia się napad objadania. U mnie właśnie tak się zdarzało.
M: Fascynuje mnie, jak obalasz mity, że kolacja musi być mała, na śniadanie nie można jeść węglowodanów, a będąc na diecie słodycze są zabronione. To niesamowite, co się dzieje, kiedy uświadomisz sobie, że nawet najbardziej sprawdzoną wiedzę dietetyczną musisz dopasować do siebie i zobaczyć, co się sprawdza. Z wielu różnych dróg możemy skomponować swoją mapę, która doprowadzi nas tam, gdzie chcemy. Potrzeba jednak zaufania do siebie i do procesu.
A: Moją największą zmorą było myślenie “100% albo nic”. Skoro już jestem na diecie, to musi być idealnie. Tymczasem im bardziej się ograniczamy, tym gorzej, bo jak puszczą hamulce, to zjadamy o wiele więcej, niż byśmy chcieli. Teraz najważniejsze jest dla mnie dbanie o siebie, dobre odżywianie się. Jasne, ja też jem pizzę, tylko świadomie decyduję, że teraz ją zamawiam i będę ją jeść, a co za tym idzie, deficyt kaloryczny, który wypracowałam w tym tygodniu będzie wyrównany. Wtedy wiem, że waga nie pójdzie w dół. Nie sprawia to jednak, że porzucam dietę i wracam do starych nawyków, tak jak podpowiadałoby myślenie "wszystko albo nic".
M: Czy miałaś jakiś przełomowy moment, kiedy zaufałaś procesowi? Jak pokonałaś myślenie "innym to się udaje, inni moją, ale ja muszę sobie odmawiać"? Zastanawiam się, co sprawiło, że postanowiłaś być dla siebie dobra, dopasować działania do siebie, odpuścić oczekiwania i sobie zaufać?
A: Wiedziałam, że restrykcje, to nie jest rozwiązanie na całe życie. Chciałam jeść to, co lubię, a jednocześnie utrzymywać wagę. Wyszłam z pozytywnego założenia, że chcę zadbać o siebie, a nie negatywnego, że muszę się zajeżdżać i ograniczać kalorie. Staram się podejmować wybory możliwie najlepsze dla siebie. Zmieniłam styl życia, czego efektem ubocznym jest zdrowszy wygląd. Nie idealny wygląd, teraz chciałabym wymodelować sylwetkę, ale przede wszystkim zależy mi na tym, by nigdy nie wrócić do pracoholizmu i braku czasu dla siebie, co prowadziło do nadmiaru kilogramów. Ufam już sobie na tyle, by do tego nie dopuścić.
M: Czyli nie było momentu przełomowego, ale świadomość i wyciąganie lekcji z własnych doświadczeń. Wspominałaś o emocjonalnym jedzeniu, o braku satysfakcji z jedzenia i kojeniu emocji słodyczami. Czy kiedy zmieniłaś swój styl życia, skupiłaś się na procesie i dbanie o siebie, to zdarzało Ci się mieć wielką ochotę na czekoladę?
A: Czasami takie sytuacje wciąż się zdarzają. Kiedy pojawia się stres, napięcie, to pojawiają się myśli, żeby wyregulować te emocje jedzeniem. Diametralnie zmieniła się jednak moja reakcja na takie bodźce. Kiedyś wzięłabym czekoladę, usiadłabym na kanapie z telefonem i bezmyślnie sięgałabym po kolejne kostki, aż nie zostałaby ani jedna. Teraz, nawet jeśli zdecyduję się zjeść coś słodkiego pod wpływem emocji, to robię sobie kawę, biorę 3 kostki czekolady, spokojnie siadam i świadomie je jem. Czasami po 2 kostce nie mam już ochoty na więcej. Wiem, że jutro znowu mogę zjeść czekoladę, jeśli będę miała ochotę. Ta myśl niesamowicie uwalnia.
M: Agata, Twoja historia jest bardzo inspirująca. Pokazujesz, jak czerpiąc z różnych źródeł, można zbudować swój własny plan zmiany. Jak na ten proces wpłynął udział w Kursie Skutecznego Odchudzania? Czy kurs online może pomóc schudnąć?
A: Kurs, to świetne narzędzie, które pomaga opanować podstawy dobrego żywienia i zrozumieć, dlaczego zachowujemy się w określony sposób. Dzięki temu mogłam zaplanować swój proces zmiany i byłam przygotowana na to, że budowanie nowego stylu życia nie zawsze jest łatwe. Stworzyłam plan minimum i plan maksimum, wdrożyłam wiele praktyk, o których mówisz w kursie. Nauczyłam się, jak komponować swój jadłospis, ale przede wszystkim zrozumiałam, że nie muszę się zajeżdżać, aby osiągnąć cel. Proces stał się dla mnie ważniejszy niż liczba na wadze. Zrozumiałam, w jaki sposób mój styl życia przekłada się na zdrowie i wygląd.
M: Jestem fanką związków przyczynowo-skutkowych i śmieję się, że Kurs powinien mieć to w nazwie. Każdy z uczestników zastanawia się, co w jego życiu sprawia, że nie może schudnąć, jakie wydarzenia, nawyki, sytuacje. Dzięki temu możliwe jest stworzenie indywidualnego planu zmiany. Wierzę, że najpierw potrzebujemy wiedzy, a potem sposobu na przekucie jej w rozwiązania dopasowane do nas. Swoim przykładem pokazujesz, że to działa. Dziękuję Ci za rozmowę.
Całą rozmowę z Agatą możesz odsłuchać poniżej: