fbpx
Zapisz się na bezpłatny webinar "Jak wprowadzić zmiany na lata" 21.10 o 19:00
Magdalena Hajkiewicz - Wiem Co Jem Logo
Magdalena Hajkiewicz
15 lutego 2021

Jak skutecznie schudnąć? Historia Darii, uczestniczki KSO

Jak skutecznie schudnąć? Czy droga do wymarzonej sylwetki wiedzie przez zakazy, nakazy i restrykcje, a może działanie w zgodzie ze sobą? Wciąż pokutuje w nas myślenie, że dieta trwa “od-do” i dopiero męka przyniesie rezultaty. Moje podopieczne pokazują, że jest wręcz odwrotnie: dieta, to sposób żywienia, który można wkomponować w swoje życie, aby czuć się lepiej. Utrata kilogramów staje się wtedy efektem ubocznym zmian w życiu. Zobacz, jak Daria, dzięki udziałowi w Kursie Skutecznego Odchudzania, nie tylko zrzuciła zbędne kilogramy, ale odnalazła wolność i szczęście.

Magda: Cześć Daria. Skąd w ogóle temat diet i odchudzania wziął się w Twoim życiu? 

Daria: Cześć Magda. Już jako dziecko słyszałam, że jem za dużo i jestem zbyt okrągła. W którymś momencie to już nie była nadwaga, a otyłość. Mieszkała z nami babcia, mama mojej mamy, rocznik 28. Była wspaniałą i cudowną kobietą, ale przeżyła wojnę, głód i próbowała dawać nam, czyli swoim wnukom to, co jest jej zdaniem najcenniejsze - jedzenie. Pamiętam, jak wracałam z podstawówki i siadałam przy biurku do lekcji. W szafce z lewej strony zawsze były drożdżówki, pączki, ptysie i inne słodycze. Z prawej - słodkie napoje, a w szufladzie batoniki. W domu panowała zasada, że nie można zostawić jedzenia na talerzu, a jak prosiło się o mało, to babcia i tak dokładała, bo to przecież z miłości. Do szkoły też dostawałam dużo jedzenia. Z drugiej strony, jak rodzice chcieli pomóc mi schudnąć, ale nie do końca wiedzieli, jak to zrobić. Kończyło się banem na słodycze, a owoce mogłam jeść bez ograniczeń. Zdarzało się, że jadłam na raz kilogram jabłek, bo przecież “od owoców się nie tyje”. Złych nawyków żywieniowych było niestety w moim domu pełno. Z wagą zmagałam się odkąd pamiętam, a mam 34,5 lat. Od Kursu Skutecznego Odchudzania, który rozpoczął się w marcu zeszłego roku, dużo się w mojej głowie zmieniło i jestem teraz w innym miejscu.

M: Mamy w sobie wiele błędnych przekonań na temat diet. Często spotykam się z tym, o czym mówisz: dzieleniu jedzenia na dobre i złe, myśleniu, że im mniej kalorii, tym lepiej.

D: Tak, że nie wolno jeść słodyczy, nie wolno jeść pizzy, nie wolno jeść makaronu, że to jest złe jedzenie, że ono tuczy. Że tylko sałata i inne warzywa, ewentualnie trochę białka, ale nie za dużo. Całe życie wierzyłam w takie zasady. Dzięki Kursowi Skutecznego Odchudzania przez pół roku zrzuciłam 10-12 kg, w zależności od dnia cyklu itd. Jak zaczął się Kurs i Ty powiedziałaś, że utrata kg, to będzie skutek uboczny, to ja po prostu to zbrechtałam. Nie mogłam w to uwierzyć, bo przecież to o to chodzi, żeby te kg się gubiły. A faktycznie działo się to przy okazji i to było dla mnie niesamowite doświadczenie.

jak skutecznie schudnąć

M: Jak to się stało, że nadal oglądałaś ten Kurs mimo takiego “zbrechtania” na samym początku? 

D: Prawda jest taka, że traktowałam go jak ostatnią deskę ratunku. W 2018 roku byłam w drugiej ciąży. Osiągnęłam wtedy wagę 110, 115 kg. Pod koniec, żeby się nie załamać, oszukiwałam, wchodząc na wagę. To nie był pierwszy raz w moim życiu, kiedy moja waga była 3 cyfrowa. Jako nastolatka też miałam taki moment. Czułam się wtedy, jakbym sięgnęła dna, jakbym waliła w mur, bo w teorii wiedziałam, co robić, a jednak tego nie robiłam. Stosowałam diety, byłam u dietetyczki, która z czasem stała się zresztą moją przyjaciółką. Nadal to było jednak tak, że opowiadałam koleżankom, jak schudnąć, a sama ciągle miałam efekt jojo - 90 kg, potem 80 kg, potem znowu 90 i 80. Wtedy postanowiłam pójść na psychoterapię i to było niesamowite. Przepracowałam sporo przekonań, które sprawiały, że nie mogłam dokonać zmiany. Myślałam wtedy, że już będzie super.

M: To co się wydarzyło?

D: Wykryto u mnie raka tarczycy. Przeszłam operację jej usunięcia. Później zewsząd słyszałam, że już zawsze będę gruba bo bez tarczycy nie mam szans schudnąć, że została mi już tylko otyłość i muszę się z tym pogodzić. Mam 34,5 lat, jestem mężatką 5,5 roku i było mi smutno, że nie czuję się pewnie, dobrze ze sobą. Chciałam dać moim dzieciom dobre podwaliny pod ich system żywieniowy. Po operacji miałam trudny czas, dobieranie hormonów to nie jest łatwa sprawa. Przeszłam przez miesiące wahań nastrojów i wagi. Pod koniec 2019 byłam w dołku. Koleżanka, która sama  długo zmagała się z kilogramami zaczęła Ciebie cytować u siebie na Facebooku. Trochę tego poczytałam i tak sobie pomyślałam “niby wszystko fajnie, ale młoda, chuda, zgrabna i gówniara, więc co może wiedzieć o życiu, zmaganiach, które mają starsi ludzie”. Na początku trochę Cię przekreśliłam, ale im więcej czytałam Twoich treści, dochodziłam do wniosku, że wiesz, co mówisz. Zobaczyłam reklamy KSO i rozmawiałam z mężem o tym, że ten kurs, to moja ostatnia deska ratunku. Mam to szczęście, że powiedział wtedy “nie możesz mówić, że to ostatnia szansa, trzeba próbować aż się uda”. I zapisałam się na Twój kurs, chociaż był to dla nas wtedy wysiłek finansowy.

M: Wiem, że trudno jest zaufać procesowi i temu, że słuchanie swojego ciała zadziała. Nigdy nie miałam nadwagi, nie byłam otyła. Dlatego nie śmiałabym powiedzieć komuś, że znam idealne rozwiązanie wszystkich jego problemów - natomiast w dowodach empirycznych widzę, że to, co wspólnie tworzymy podczas KSO działa. Zdaje sobie sprawę, że zupełnie inaczej brzmią jednak moje słowa, niż słowa osób, które przez ten proces przeszły i zupełnie zmieniły swoje życie. Jedna z kursantek, Ania, powiedziała kiedyś, że ona była święcie przekonana, że nie schudła w życiu dlatego, że za mało się biczowała i próbowała się biczować jeszcze bardziej, bo widocznie była dla siebie zbyt pobłażliwa. Bardzo wiele osób tak myśli. Dopiero, kiedy przestaniemy się karać i dokręcać śrubę, mogą zajść zmiany. Kiedy u Ciebie nastąpiło takie przesunięcie w myśleniu, że skupiłaś się na procesie, a nie efekcie?

D: Wiesz, czasami wydaje mi się, że to była magia, chociaż w magię nie wierzę! Przez pierwsze dwa spotkania w ramach Kursu słuchałam, co mówisz, kiwałam głową, ale nie robiłam żadnych ćwiczeń, bo nie wierzyłam, że rozpisanie czegoś na kartce w czymkolwiek mi pomoże. Powoli jednak te nagrania zaczęły zmieniać to, jak myślę. Odzyskanie poczucia sprawczości było przełomowe. Jestem silną kobietą, daję sobie radę, jak trzeba to zakasam rękawy i robię, co trzeba. Jestem odważna, nie boję się wyzwań. Uważam się za osobę o silnym charakterze, dlatego tym bardziej trudne było dla mnie to, że nie miałam sprawczości nad moim odżywianiem. Długo to racjonalizowałam: że to przez mieszkanie z rodzicami, ich złe nawyki. Wyprowadziłam się, ale moje nawyki nadal były złe. Wychodziłam do sklepu po chleb, a wracałam z siatką słodyczy. Zjadałam to na raz i ryczałam, jaka jestem głupia, beznadziejna i nigdy mi się nie uda. Miałam obsesję jedzeniową, która wkroczyła do mojego domu. Mąż nie mógł kupować sobie słodyczy, bo jak zauważyłam je kątem oka, to nie mogłam się powstrzymać. On zjadał kawałeczek, a ja resztę i to po kryjomu. Uzmysłowiłam sobie, że sprawczość jest tym, czego mi brakuje. 

jak skutecznie schudnąć

M: I co było potem?

D: Zaczęłam od pytań, które zadajesz w kursie: jakie emocje towarzyszą jedzeniu? Dlaczego jem? Tutaj pomogło mi też zaplecze z psychoterapii. Zaczęłam zauważ schematy, które mną rządzą, obecność wielu mechanizmów uzmysłowił mi też Kurs. Kiedyś jak zjadłam kostkę czekolady, będąc na diecie, to unieważniałam wszystko, co było wcześniej - uznawałam, że wszystko zaprzepaszczone i mogę zjeść czekoladę, burgera i wypić colę. Teraz jest zupełnie inaczej. Potrafię kupić sobie coś słodkiego, gdy mam to ochotę i zjeść to spokojnie. Kiedyś jadłam słodycze w drodze do domu lub po kryjomu w samochodzie. Początki Kursu obnażyły wiele moich wewnętrznych zmagań To było bardzo uwalniające, że ja nie jestem chora psychicznie, tylko cała masa ludzi tak ma. Grupa na Fb przy KSO była dla mnie olbrzymim wsparciem. 

M: Wsparcie społeczne jest niesamowitym zasobem, a wiele osób nie ma go w swoim najbliższym otoczeniu. Na grupie często pojawiają się posty, że ktoś potrzebuje się wyżalić i to jest uwalniające, móc uzyskać wsparcie w takiej sytuacji. Ja sama bardzo cenię tę grupę i to, że mogę dzięki niej lepiej poznać Kursantów. Jestem strasznie dumna ze zmian, jakie wprowadzacie w swoim życiu i z tego, że mogłam być częścią Waszej drogi do szczęśliwszego i spokojniejszego życia. 

D: Dla mnie jesteś osobą, którą będę pamiętać nawet za 50 lat. Zmieniasz narrację, że dieta to 1200 kcal, 800 kcal i treningi 1,5 godziny dziennie. Słyszałam w swoim życiu komentarze: “no, ale jaki Ty masz problem? Po prostu jedz mniej”. To tak, jak powiedzieć alkoholikowi: “pij mniej”. Problemy z jedzeniem towarzyszą nam na każdym kroku, to jest bardzo trudne. Kurs pokazał mi, że nie ma “złego” jedzenia. Skoro można jeść wszystko i chudnąć, to pomyślałam, że może też spróbuję? Zainstalowałam aplikację do liczenia kalorii, obliczyłam swoje minimalne zapotrzebowanie, poniżej którego nie mogę zjeść i byłam w szoku, jak ono jest wysoko. Postanowiłam przestać walczyć ze sobą. Jeśli przed miesiączką mam ochotę na coś słodkiego, to mogę to zjeść, tylko chodzi o to, żeby nie zjeść całej reklamówki słodyczy. Po raz pierwszy jedzenie przestało mnie wołać. Mam ochotę, to po prostu je biorę, kosztuję, ale nie mam takiego poczucia, że muszę szybko zjeść, bo ludzie na mnie patrzą. Nie czuję wstydu, gdy po nie sięgam, mimo że mam nadwagę, a inni ludzie widzą, że to jem i pewnie myślą, że jestem słaba. To nie moja sprawa, co myślą sobie inni ludzie. Przestałam karać swoje ciało, bo jest grube, głupie i nie potrafi schudnąć. Ta zmiana zaszła trochę sama, przy okazji. 

jak skutecznie schudnąć

M: Zakazy powodują, że jeszcze bardziej się objadamy. Paradoksalnie pozwolenie sobie jest kluczem do sukcesu. Możesz pójść do sklepu i kupić sobie coś słodkiego, jeśli chcesz. Opowiadam na Kursie o syndromie młodego kierowcy. Jak zrobisz prawo jazdy, to chcesz wszystkich wszędzie wozić. I podobnie ze słodyczami - na początku, jak dasz sobie zgodę na ich jedzenie, to może się ich pojawić więcej, ale w końcu Ci się znudzą, tak jak odwożenie wszystkich jakiś czas po zrobieniu prawka. Jeżeli słuchasz swojego ciała, to potrafisz poznać, kiedy następuje ten moment, że już właściwie nie masz ochoty na słodycze.

D: To jest znowu kwestia sprawczości. Bardzo mi doskwierało, że mój mąż po południu, gdy dzieci mają drzemkę, je ciastka albo lody, a ja nie mogę. Pojawiała się frustracja i myśl, że to walę i jem tyle, co on. Potem miałam wyrzuty sumienia i nie jadłam obiadu i kolacji. Dopiero na kursie zrozumiałam, że nawet, jak już się popełni tę gafę żywieniową i zje się czegoś za dużo, to potem po prostu trzeba jeść normalnie i się nie biczować. Diety zawsze były dla mnie trudne, bo lubię jeść. Pamiętam, jak na Dukanie najgorszy był dzień, kiedy nie można jeść  warzyw, a ja miałam taką straszną ochotę je zjeść, bo naprawdę je lubię. Ciągle towarzyszyła mi myśl, że wszystkiego muszę sobie odmawiać, żeby schudnąć. KSO pomogło mi zrozumieć, że odmawianie sobie, to w ogóle nie jest dobra droga. Zrzucanie zbędnych kilogramów, to nie jest walka ze sobą, tylko o siebie -  o swoje lepsze samopoczucie, o więcej siły, o to, żeby siebie lubić, akceptować. Wydawało mi się, że mam te rzeczy przepracowane, bo kiedy tyłam, to mówiłam sobie: “Daria, jesteś spoko babka, tylko jesteś gruba”. Nie widziałam, że to jest wciąż zwalczanie siebie. Jak zaczęłam nad tym pracować, to mogłam pozwalać sobie na więcej, słuchać swojego ciała i akceptować własne potrzeby. Teraz, kiedy następuje moment w moim życiu, w którym nie mam przestrzeni i zasobów na liczenie kalorii, to ja nie tyję, nie wpadam w efekt jojo. To nie zdarzyło się jeszcze nigdy w moim życiu. KSO, to nie jest kurs odchudzania, tylko zmiany myślenia. 

M: Śmieję się, że ten kurs powinien się nazywać Psychodietetyczny Kurs Skutecznego Odchudzania i nawet tak zaczęłam o nim mówić. To w głowie muszą zajść zmiany, aby możliwe było schudnięcie i  utrzymanie efektów. Tak, jak mówisz, ten kurs, to nie jest dieta na “czas idealny”, kiedy masz przestrzeń na gotowanie 5 posiłków i treningi. On wyposaża w takie umiejętności, które pozwolą Ci nie przytyć, gdy masz masę obowiązków, dzieci i stres. 

D: Dokładnie, ten stres jest tutaj kluczowy z mojego punktu widzenia. Drastyczne obcięcie kalorii to wprowadzenie komórek, naszego ciała w dodatkowe napięcie. U mnie w domu było bardzo nerwowo o poranku, dzieci do przedszkola, żłobka, mąż do pracy, ja do pracy, a jeszcze przez operację dopiero 30 min po tabletkach mogę coś zjeść. Kiedyś wierzyłam w to, że jedynym dobrym sposobem żywienia jest 5 posiłków dziennie i śniadanie pół godz. po przebudzeniu, bo inaczej koniec. To też dokładało do porannej nerwówki. Kiedy uwolniłam się od przekonania, że muszę zjeść to śniadanie, bo inaczej cały dzień dietetycznie zawalę, to się okazało, że mogę zjeść śniadanie, jak już wszyscy wyjdą z domu i nic się nie stanie. Mogę zjeść na kolację coś z owocami, to żaden problem. Cała masa reklam “nie wolno Ci” i czerwone iksy: węglowodanów, owoców, warzyw, pizzy, tego, tamtego, musisz jeść to i wtedy Ci się uda, to wszystko kłamstwa. A ja nie muszę w nie wierzyć. 

M: We mnie się gotuje, gdy widzę takie listy produktów zakazanych. Świetnie słyszeć tę pewność w Twoim głowie. Widać, jak wielką mentalną pracę wykonałaś. 

D: To był długi proces, bo kiedyś myślałam, że nie ma dla mnie ratunku, a tymczasem ten ratunek jest w nas. Zacznijmy siebie słuchać, bo większość problemów z nadwagą, to są problemy ze sobą. Jesteśmy z czymś niepogodzeni, coś jest nie załatwione, nie dbamy o siebie. Kiedyś uważałam, że sen w ciągu dnia, to wstyd i hańba, lenistwo. Jak byłam z dziećmi na macierzyńskim i one szły spać, to nieważne, że miałam podkrążone oczy i byłam zmęczona, nie szłam spać. Bo było sprzątanie, samorozwój, nauka angielskiego. Teraz widzę to błędne koło - mogłam wtedy wyluzować, zadbać o siebie. Mogłam pozwolić sobie na odpoczynek, na to, żeby nie ćwiczyć, jeśli nie mam zasobów. To jest tak niesamowita wolność i zmiana myślenia, że nie uwierzyłabym, słuchając siebie dwa lata temu, że to jest możliwe bez bólu, bez biczowania się, bez restrykcji, bez tej “ciężkiej pracy, bez której nic nie można osiągnąć”. To naprawdę można robić w zgodzie ze sobą i bez wyrzeczeń. Zrobienie przerwy w tym procesie zmiany też niczego nie przekreśla. Sprawia tylko, że możemy zebrać siły do dalszej pracy. 

M: Są takie momenty w naszym życiu, że te zasoby są tak rozlokowane, że gdybyśmy nie wykonali pewnej mentalnej pracy, to nasz organizm by wszedł w automatyzmy. Dla nas w takim momencie i tak wysiłkiem jest utrzymanie masy ciała i nie trzeba się za to biczować, tylko docenić. Bo to jest wysiłek i duża samoświadomość, by umieć powiedzieć sobie “ok, teraz nie mam przestrzeni na odchudzanie, ale nie oznacza to, że wrócę do tego, co było przed, tylko wprowadzę plan minimum”. Zadbam o siebie.

D: Tu chodzi o słuchanie siebie, docenianie swoich sukcesów i starań. Nie pamiętam, kto to powiedział, ale mocno utkwiło mi w głowie zdanie, że “czas i tak minie”. Jeżeli nic dzisiaj nie zrobię, bo uważam, że nie dam rady osiagnąć 100% założonego celu, to za pół roku mogę być w tym samym miejscu. Ale jak zacznę włączać te małe rzeczy i będę ich pilnować, to upływający czas zadziała na moją korzyść. Kiedyś miałam w głowie wymarzoną wagę 68 kg. W trakcie tego procesu ona straciła znaczenie, to są tylko cyfry. Jestem wierząca i nawet moje życie wewnętrzne, duchowe zmieniło się od tego, co wydarzyło się w mojej głowie, bo czuję się wolna. Dałam sobie zgodę na błędy, próby, nie bycie doskonałą. To, że zdarzy mi się wtopa, nie znaczy, że jestem beznadziejna. Mogę dać sobie kolejną szansę. Po różnych dietach i zdobywaniu wiedzy w zakresie żywienia wciąż brakowało mi takiego “przekliknięcia” w mózgu. Właśnie to dał mi ten kurs. I tu nie chodzi o to, że ja go reklamuję, bo mnie o to prosiłaś, tylko ten kurs naprawdę zmienił moje życie. Pokazał mi, że można działać metodą małych kroków, nie trzeba od razu uprawiać intensywnie sportu, jeść idealnie zbilansowanych posiłków itd. Najpierw dałam sobie przestrzeń, żeby ogarnąć temat słodyczy, potem ruchu, następnie spróbowałam wsłuchać się w siebie i siebie polubić, nawet z tymi boczkami i tłuszczykiem. To jest dla mnie niesamowite, że to takie proste. 

M: Lubię używać takiej metafory, że nasze życie jest jak zegarek, w którym zdzierają się zębatki. Przez to gorzej chodzi, a KSO na nowo ten mechanizm nakręca. To jest niesamowite, że mamy dwa lata od pierwszej edycji i teraz się dzieje magia. Ale nie magia w stylu diet cud i metamorfoz po 5 tygodniach, tylko rozmawiam z Uczestniczkami kursu po kilku, kilkunastu miesiącach i Wy opowiadacie mi o niesamowitych zmianach w Waszych życiach. KSO jest często pierwszym krokiem na ścieżce samorozwoju. Takim momentem przełomowym, w którym Uczestnicy uświadamiają sobie, że ten proces się nie kończy. To nie jest dieta “od do”, tylko stopniowe wprowadzanie zmian i uczenie się siebie, aby dopasowany do nas styl żywienia i dieta stały się elementami naszego życia. 

D: Pokutują w nas te nieprawdziwe przekonania. Że jak nie dasz rady być na diecie 1200 kcal albo ćwiczyć 7 razy w tygodniu, to jesteś cieniasem i się nie starasz. 

M: Albo nie jedz słodyczy przez 30 dni, a jak zjesz po 10 dniach, to jesteś słaba. 

D: Z drugiej strony potrafimy też świetnie siebie oszukiwać. Bo czym innym jest cheat day na diecie? Potrafiłam w trakcie takiego dnia zjeść tyle, że przez kolejne 2 tygodnie mogłabym nic nie jeść. Kogo oszukiwałam? Tylko siebie. A tymczasem clue jest bycie szczerym wobec siebie. Im więcej tkwisz w tym kole “cudownego” odchudzania, w którym chudniesz i tyjesz, tym potem jest trudniej. Organizm pewne rzeczy zapamiętuje i potem się wzbrania przed spalaniem tkanki tłuszczowej, bo się boi, że za chwilę tych kalorii będzie jeszcze mniej. Dlatego obliczyłam sobie, ile kalorii muszę jeść, by schudnąć i byłam w szoku, gdy pokazało mi na początku 1850. Nie wierzyłam, że to możliwe, ale naprawdę widziałam, że jem i chudnę. W ogóle nie było tej wściekłości, którą zawsze czułam na diecie. Do dzisiaj niektórzy bliscy mówią mi “jeszcze nie przytyłaś”, bo mają przekonanie, że skuteczne odchudzanie nie może być zbyt łatwe i przebiegać bez całej tej frustracji. 

jak skutecznie schudnąć

M: Jest dokładnie tak, jak mówisz. Mózg przyzwyczaja się do różnych restrykcyjnych diet. Badania naukowe potwierdzają, że im więcej nieudanych diet za Tobą, tym trudniej się z tego wyrwać. Im szybciej taką spiralę odchudzania przerwiesz, tym lepiej. Problem tkwi jednak w tym, że w trakcie mojej praktyki zawodowej jeszcze nigdy nie spotkałam się z kimś, kto chcąc schudnąć od razu udaje się do dietetyka czy na kurs. Zwykle najpierw wjeżdżają diety cud, restrykcje, nieracjonalne żywienie. I nic dziwnego, skoro zewsząd zalewają nas takie treści. Marzy mi się, że kiedyś będzie inaczej, bo to będzie znaczyło, że termin “odchudzanie” zmienił swoje znaczenie w świadomości zbiorowej. 

D: To wszystko kwestia pewnej narracji. Dietetyk to jest osoba, który naprawdę może odmienić ludzkie życie. Ale też nie ma się co oszukiwać - żyjemy w świecie, w którym w każdym zawodzie są ludzie dobrzy i oddani temu, co robią oraz tacy, którym zależy na szybkim zysku. Diety cud i kuracje odchudzające, to szybki zarobek. Z drugiej strony widzę, że w sieci coraz więcej jest przekazów, że nie trzeba się szarpać. Jest inna, spokojniejsza droga. To, że masz większy rozmiar, nie znaczy, że jesteś gorsza czy mniej wartościowa. Po prostu masz jakieś zmagania przed sobą, ale jesteś w stanie krok po kroku przez to przejść. 

M: Dużo jest jeszcze do zmiany w świadomości społecznej, bo niestety żyjemy w kulturze diet. Ale głęboko wierzę, że te zmiany zaczynają się od jednostek. Od dziewczyn takich, jak Ty Daria, jak Iza, Ania, Agata i wiele innych Uczestniczek i Uczestników KSO czy innych kursów i szukających wsparcia specjalistów. Wy podjęliście pracę nad sobą, wypracowaliście realną zmianę w swoim życiu i zrobiliście to w zgodzie ze sobą, a nie przeciwko sobie. Myślę, że swoim przykładem naprawdę pokazujecie, że się da. 

jak skutecznie schudnąć

D: Zdecydowanie się da. Globalnie brakuje nam racjonalnego spojrzenia na ciało. Dziewczynki 8, 9 letnie mówią, że są za grube i muszą schudnąć. Z drugiej strony mamy 70 latki, które wyglądają jak 30 latki, bo są całe ponaciągane i zrobione, a do tego fit mamuśki w internecie, które 2 mies po porodzie są chudsze niż przed. Bardzo się cieszę, że wreszcie głośno mówi się o tym, że nasze ciała się zmieniają i to jest ok. To jest normalne. Jak Ci to przeszkadza, to ok, rób z tym coś, ale w zgodzie ze sobą. Myślę, że właśnie to jest klucz do skutecznego odchudzania.

M: A to dopiero początek zmian. 

D:  Za tym zdecydowanie idą kolejne rzeczy. Jak pokonujemy te trudności, które każdy z nas ma w jakimś obszarze, to kolejne rzeczy w naszym życiu mogą być uwalniane, możemy żyć lepiej. Ja po prostu jestem szczęśliwsza. Czuję wolność, której nie myślałam, że doświadczę. 

M: Widać i słychać, że tak jest. Czy jest coś, co chciałabyś powiedzieć osobom, które teraz czują się tak, jak Ty kiedyś? Myślą, że nigdy im się nie uda?

D: Chcę Wam powiedzieć, że nie jesteście beznadziejni. To, że do tej pory nie udawało Wam się schudnąć tyle kg, ile uważacie, że macie za dużo, nie ma wpływu na to, jak wartościowymi ludźmi jesteście. To jest tylko powłoka zewnętrzna. Naprawdę możecie osiągnąć to, czego pragniecie. Nie trzeba się szarpać, tylko dać sobie szansę, pozwolić sobie na popełnianie błędów w tym procesie. Nie poddawajcie się. 

M: Dziękuję Ci za rozmowę Daria i trzymam kciuki za dalsze zmiany. 

D: Dziękuję. 

Całej rozmowy z Darią posłuchasz poniżej:

Inne wpisy z tej kategorii:

Chcesz się dowiedzieć więcej na temat racjonalnego podejścia do diety?
Dołącz do mojej grupy na facebooku
Autorka: Magdalena Hajkiewicz

Magdalena Hajkiewicz - psycholożka, psychodietetyczka, dietetyczka, wykładowczyni akademicka, blogerka i podcasterka. Od dziewięciu lat rozwija własnego bloga, na którym szerzy wiedzę z zakresu racjonalnego podejścia do odżywiania. Pomaga w stałej zmianie nawyków oraz podejmowaniu świadomych wyborów żywieniowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kategorie na blogu

Magdalena Hajkiewicz wiem co jem

Poznajmy się!

Nazywam się Magda Hajkiewicz-Mielniczuk. Jestem wykładowczynią akademicką, dietetyczką, psychodietetyczką i przyszłą psycholożką zdrowia.
Zawodowo zajmuję się naprawianiem zepsutych relacji z jedzeniem. Pomagam wychodzić z błędnego koła odchudzania, uczę jak budować trwałe nawyki żywieniowe i promuję zdrowie psychiczne.
magnifiercross